Unikałem pisania na
temat tego, co można a czego nie można było zrobić w sprawie Krymu, ponieważ
inni się tym zajmują, którzy mają moc oddziaływania i głos w tym aspekcie. Jednakże
dzisiejszy wpis sprowokowała wypowiedź mojego byłego akademickiego nauczyciela,
profesora Romana Kuźniara. Stwierdził on, że Ukraina za mało zrobiła w celu
utrzymania przy sobie Krymu. Dzisiaj na pytanie dziennikarza, co powinna była
zrobić, odparł, że wycofać swojego ambasadora z Moskwy. Tak, panie profesorze,
to załatwiłoby sprawę i z całą pewnością nie zaogniłoby konfliktu. Nie mogę przejść
obojętnie obok takich słów z ust człowieka, który wykładał moim kolegom i mnie prawa
człowieka w ujęciu międzynarodowym. Profesor Kuźniar jest doradcą Prezydenta, a
tenże reprezentuje nasze państwo. Przypominam o tym, ponieważ jak dotąd linia
polskiej polityki polegała na wspieraniu Kijowa w pohamowaniu nerwowych,
pochopnych reakcji oraz chwaleniu za nieuleganie prowokacjom rosyjskim. Taki
był również wspólny front Europy: nie robić gwałtownych ruchów, aby nie wywołać
konfliktu zbrojnego. Chwalił polski ambasador w Rosji, chwalił Minister Spraw Zagranicznych,
chwalił nasz Premier. I ja, w zaciszu swego domu, byłem pełen podziwu, że
nikomu nie obsunął się palec na cyngiel karabinu w tych dniach. Tymczasem teraz
człowiek, który doradza najwyższemu urzędnikowi w naszym kraju, twierdzi, że
Kijów się nie postarał. Znajduje też wsparcie w środowisku akademickim, o czym
nie omieszkał wspomnieć w telewizyjnym wywiadzie.
Prof. Kuźniar mówił już
takie rzeczy wcześniej, choćby na początku marca powiedział: „Warto zauważyć, że Ukraina nie stara się
stawić czoła rosyjskiej presji na Krymie, co pozwala Rosjanom na przejmowanie
półwyspu”. Jednocześnie w tym samym wywiadzie stwierdził: „Myślę, że Władimir Putin będzie
stanowczy i nieprzejednany w walce o Krym”. Cały
wywiad znajdziecie po kliknięciu na poniższy link.
Logiczne
zatem będzie przypuszczenie, że Kuźniar sugeruje rozwiązanie siłowe, ale
inicjatywę pozostawia Ukrainie. Twierdzi, że zachód zrobił dużo w ramach
wsparcia, lecz dalej sztandar musi nieść Kijów. Wszystko się zgadza, a jednak
łatwo sobie wyobrazić, co stałoby się, gdyby wojska ukraińskie, stacjonujące na
Krymie, wyszły z baz i stawiły zbrojny opór. Przecież nawet Kuźniar mówi o
nieprzejednaniu Putina. Jeśli eksperci w rodzaju profesora Kuźniara nie
potrafią znaleźć trafnego rozwiązania dla impasu krymskiego, niech przynajmniej
nie serwują przygany nowym władzom u naszych sąsiadów. Czasem lepiej nie
powiedzieć nic, przemilczeć, niż zająć kolejny kawałek czasu antenowego i wyjść
na lekkomyślnego człowieka. To nie są symulacje negocjacji w zaciszu uniwersytetu,
panie profesorze. Jeśli Ukraina „mocniej” stanie w obronie przynależności Krymu
do swojego terytorium, to skuteczność międzynarodowych konwencji o prawach
człowieka, o których napisał pan książkę, będzie poddana testom w praktyce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz