sobota, 12 kwietnia 2014

Dyktat czy monarchia?

W tym artykule będzie:
o tym dlaczego część Polaków pragnie dyktatury lub monarchii;

Początkowo miało być tu również o różnych ugrupowaniach, które powstały w Polsce, a których istnienia wielu z nas nie podejrzewało. Jednakże jest tak wiele ciekawych kwiatków, że zdecydowałem się rozbić tekst na dwa oddzielne artykuły.

Z małym zdziwieniem obserwuję jak w ostatnich latach narastają tendencje antydemokratyczne w Polsce, ale i w Europie. Właściwie nie dziwi mnie samo zniechęcenie do demokracji, lecz w połączeniu z tendencjami promonarchistycznymi lub prodyktatorskimi już tak. 

Teraz przyszło mi do głowy by o tym napisać, albowiem obejrzałem materiał Mariusza Kolonko, który wprost woła: "Polska potrzebuje dyktatora!". Dlaczego w ogóle wspominam o tym człowieku? Przecież nie pracuje on już dla największej polskiej stacji telewizyjnej pod względem oglądalności, tylko dla pomniejszej i wydawałoby się, że jego oddziaływanie na odbiorców jest znikome. A jednak ten pan ma blisko 300 tysięcy fanów na Facebooku, blisko 400 tysięcy subskrybentów na Youtube, przeszło 12 tys. obserwatorów na Twitterze i jak dowiadujemy się z jego strony 16 milionów odsłon jego kanału na YT. Czyli ktoś go słucha. Nie o nim będzie ten wpis, tylko o tym co powiedział. Kolonko dołączył do wciąż jak mniemam niedużej grupy, acz stale poszerzającej zastępy, która uważa, że potrzeba nam rządów silnej ręki. Mamy już przecież od lat ugrupowania quazi-partyjne i partie, które postulują utworzenie monarchii w Polsce. Tu całe szczęście w domyśle mówią o oświeconej, nie absolutnej - choć nie zawsze jestem co do tego przekonany. Mamy też ugrupowania neonazistowskie i znacznie bardzie wpływowe, ogólnie ujmując, nacjonalistyczne. Co prawda na wszelki wypadek te ostatnie nazywają siebie "patriotycznymi" albo "narodowymi", ponieważ nacjonalizm dla mniej wnikliwych kojarzy się przede wszystkim z III Rzeszą, albo z nacjonalizacją gospodarki, a to już z komunizmem, z czym z kolei takie ugrupowania jak Obóz Narodowo-Radykalny walczą zdjętymi z czerwonych sztandarów sierpem i młotem (Raz sierpem, raz młotem, czerwoną i tak dalej...). Nawet bojówki Młodzieży Wszechpolskiej w końcu pojęły, że zachowywanie się jak Gestapo i salutowanie "na Rzymianina" nie przyciągnie szerszej grupy inteligentów w kraju, który został rozdeptany przez buciory nazistów. Do ofensywy ostatnio przygotowuje się Nowa Prawica Jego Królewskiej Mości, tj. partia Korwina-Mikke, który chyba uznał, że jak nie teraz to już nigdy, bowiem następnej kampanii może nie doczekać.
Jest też pęczek partii czy ugrupowań, niekiedy sięgających do tradycyjnych formacji, które pominąłbym z racji małego wpływu na rzeczywistość, gdyby nie było zabawnym wspomnienie o nich, ale jak zapowiedziałem będzie o tym w następnym wpisie.

Jeśli chodzi o Nową Prawicę, to nie znajdziemy w jej programie słowa o zmianie ustroju na monarchię, jednakże kto zna Jego Królewską Mość, wie że pan Korwin za takim systemem rządów przepada. Zresztą wystarczy wyszukać na stronie JKM hasło "monarchia" a wysypie nam się jakieś 200 artykulików, cytatów, wpisów na ten temat w ujęciu krajowym i międzynarodowym. Sam Prezes NP twierdzi, że oczywistą alternatywą dla demokracji jest monarchia i twierdzi (żartobliwego tonu niestety nie można wykryć w wywiadzie z 2009 r. więc można tylko domyślać się intencji), że inicjały ma odpowiednie do objęcia tronu. Nowa Prawica zrezygnowała z walki o restytucję Korony w RP, na rzecz silnego prezydenta w modelu francuskim lub prezydenckim. Niemniej jednak nie ulega wątpliwości, że tym co przyciąga wielu ludzi do tej partii jest niezachwiana wiara Korwina w monarchię i twarde przywództwo jednostki. Program Nowej Prawicy rozwadnia nieco jego koncepcje, choć wydawałoby się, że jego pomysły i tak są bardzo rozbudowane. Partia chce zredukować liczbę posłów, senatorów, odebrać inicjatywę ustawodawczą rządowi i skrócić listę ministerstw do 6 (albo 7, bo jak je policzyłem to wyszła mi inna liczba niż władzom NP, chyba że to: "Min. Gospodarki i Terenami i Ochrony Środowiska" - jest jednym resortem o pokracznie zapisanej nazwie). Ogólnie całą resztę Państwa zreformują i wprowadzą federalizm, jeśli dobrze rozumiem. W każdym razie Polska ma być zbiorem autonomicznych regionów, lecz nie suwerennych, gdzie zostanie umocniona władza samorządów. Ciekawostką jest zdanie "Państwo będzie też bronić ludzi przed uciskiem ze strony samorządów" o wydźwięku żywcem wyjętym z wyidealizowanych obrazów szczęśliwego królestwa. Wystarczy wyrzucić państwo i wstawić król, usunąć samorządów i wkleić np. wojewodów i już mamy górnolotną ideę z zamierzchłych czasów. Tylko z których i z jakiego państwa? Bo jeśli z Polski to należy pamiętać, że od drugiej połowy XVI w. król przestał sprawować najwyższą władzę sądowniczą, zaś wcześniej zwykle nie miał dużego wpływu na lokalne władze. Dalej mamy obietnice obniżenia podatków, redukcję liczby urzędników, zlikwidowanie ZUS, KRUS i co ciekawsze zwrot już wydanych przez nas pieniędzy na oświatę i służbę zdrowia! Co prawda w bonach, ale zawsze. Do tego wróci kara śmierci, najwyraźniej obligatoryjna dla morderców. Ponieważ w programie tym skrzętnie unika się mówienia o monarchii, a znane są poglądy jej prezesa, pozwalam sobie wyciągnąć wniosek, że zwolenników przyciąga wizja silnego przywództwa w rękach prezydenta. Myślę sobie, że kombinują w ten sposób: król jeszcze nie dziś, ale może za jakiś czas? Zresztą Korwin daje sobie na to jakieś piętnaście lat. 
 
Skąd więc ta tęsknota za koroną u pewnej grupy rodaków? Ponieważ przywodzi niezwykle ciepłe uczucia. Już od podstawówki moje pokolenie nabierało przeświadczenia, że przed rozbiorami ten kraj nadwiślański był krainą mlekiem i miodem płynącym, zbożem złotym szumiącym, kulturą stojącym, ale i bogu chrześcijańskiemu pokłony bijącym. Nawet jeśli część z tęsknych marzycieli ma ambiwalentny stosunek do religii, to do wizji silnego mocarstwa z koronowaną głową na czele już nie. Od morza do morza, z Wileńszczyzną, z Lwowem i z narodową dumą - tego byśmy chcieli. Bo skoro Brytyjczycy, Hiszpanie, Duńczycy i inni mogą, to czemu my nie (mówię oczywiście o monarchii)? W ogóle wystarczy tylko mieć tego króla, a ulice spłyną złotem. To raz. Wielu chce jasno wytyczonej drogi, przez kogoś kogo mogliby nazywać ojcem narodu. Stąd również miłość do papieża u bogobojnych. Ludzie mają dość kłótliwych partii i partyjek, szczekaczy i pieniących pyski na pokaz... stop. Zanadto wczułem się w klimat populistów. Jeszcze raz: ludzie mają dość skłóconych polityków, którzy wciąż zmieniają poglądy, rozdrabniają poważne sprawy na grosze i nie potrafią pokierować narodem ku stabilności i rozwojowi. To dwa. Ludzie chcą czuć sprawiedliwą, ale litościwą rękę tegoż ojca, który zadba o bezpieczeństwo i powstrzyma krzywdę. To trzy. Dlatego są tacy, którzy otwarcie popierają JKM lub też robią to skrycie, czy też mimochodem w towarzystwie, tak aby w razie czego szybko zamilknąć. Wszystko zależy od tego, jak twardo stąpają po ziemi i jak wielkimi są marzycielami.

A co z dyktaturą? Ponieważ te dwa systemy mają ze sobą wiele wspólnego, również ich zwolennicy w pewnych sprawach się nie różnią, choć w innych są zaprzysięgłymi wrogami. Skąd wołanie o dyktatora w Polsce? Znowu potrzeba silnego wodza, który pchnie okręt w jednym, niezmiennym kierunku, wytyczy cele godne wielkiego narodu itd. Ponadto niektórzy domagają się zaprowadzenia porządku w kraju. I tu dochodzimy do rozłamu. Są tacy, co woleliby widzieć wyidealizowanego dyktatora, nie tyrana, który w swej mądrości ograniczy korupcję, rozpasanie administracji, zmniejszy wydatki publiczne i zacznie wydawać pieniądze na słuszne cele. Wzmocni obronność, lecz nie stworzy państwa militarnego i ułoży stosunki z sąsiadami z pozycji co najmniej równego wśród równych, jeśli nie jako primus inter pares. Niektórzy wyobrażają sobie, że po tym władca się wycofa, albo spłodzi następcę. Chyba po tej stronie jest więcej inteligentów, ale nie śpieszyłbym się z tym wnioskiem. Drugi odłam to ślepowiercy, wściekli na wszystko i wszystkich. Są to neofaszyści, neonaziści i często także narodowcy. Oni potrzebują władcy, który zarządzi gruntowne sprzątanie nie tylko w kraju, ale w prywatnych domach i umysłach obywateli. Ktoś przecież musi zrobić porządek z tymi wszystkim pedałami, lesbami, satanistami, niekatolikami, a najlepiej w drugiej kolejności z kalekami, obłąkanymi, otyłymi, brzydkimi, bezdomnymi i ogólnie ułomnymi. Oni pragną tyrana i w pierwszej kolejności pozwolą mu siłą rozpędzić obecny establishment. A! Zapomniałem, że trzeba także przetrzepać skórę Ukraińcom, Ruskim, Jarmułkowym (to nic, że papież też nosi coś bardzo przypominającego myckę, jemu wolno), Cyganom i każdemu, którego krew jest zbrukana. Muszę pisać więcej? Muszę, bo czas na dalsze wnioski. W tej drugiej grupie również są inteligenci, a przynajmniej ludzie bystrzy. Trudno bowiem odmówić intelektu Krzysztofowi Bosakowi, który notabene właśnie siedzi na placu Zbawiciela w stolicy i okupuje spaloną tęczę. Właściwie to wolny kraj, więc niech sobie siedzi gdzie chce, ale ja bym na pogorzelisku soboty nie spędzał. Do dziś fascynuje mnie jak umysły światłe, jasno myślące lub wręcz wolnomyślicielskie skłaniają się ku tyranom lub monarchom, ale jest to fakt niezaprzeczalny. Jeden i drugi system potrzebuje inteligentów tak jak i nieuków - soli tej ziemi - przynajmniej na starcie. 

Monarchiści zapominają o tym, że królestwo jest tak mocne, jak silni są jego poddani. Zwolennicy dyktatu zapominają, że dyktator czy tyran zawsze rozdeptuje swój lud, z tym że pierwszy robi to subtelniej, drugi wgniata w ziemię po korzenie murawy. 


15:40 News z ostatniej chwili: protestantów z Bosakiem na czele usunięto z placu Zbawiciela. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz