czwartek, 8 maja 2014

Jasny gwint, świat oszalał!

Kiedy byłem dzieckiem często rysowałem tęcze, nawet miałem taką wielokolorową kredkę świecową, którą pewnie niektórzy z was też dostali w prezencie. Mój brat podprowadził mi tę kredkę i napisał na suficie wielkimi, drukowanymi literami DUPA. Nie miałem wówczas pojęcia o jakiejkolwiek symbolice tęczy, poza tym, że wszystkim dzieciom kojarzyła się z radością. Równie często rysowałem kotwice, ponieważ każdy statek taką musiał mieć, także żaglówka, motorówka czy jakakolwiek pływająca krypa. Nie wiedziałem nawet, że ona też coś symbolizuje, między innymi nadzieję. Teraz po wielu latach wiem, że ludzie potrafią pokłócić się o każdy znak oraz jego znaczenie, a część Polaków zdaje się zwyczajnie jest do tego stworzona. I tak dla jednych tęcza jest symbolem LGBT, dla drugich przymierza Boga z ludźmi, dla trzecich pamiątką po przewodnictwie Polski w Unii Europejskiej, dla czwartych wielobarwnym przedstawieniem zjawiska optycznego. 
Z kotwicą również są problemy, na przykład w ubiegłym roku marszałek sejmu chciała wprowadzić obostrzenia w używaniu znaku Polski Walczącej, a wcześniej były próby opatentowania tego symbolu przez różne środowiska. Nawet o jedną literę można kruszyć kopie. Kto pamięta kampanie przedreferendalną PiS w sprawie odwołania prezydent Warszawy? Wtedy poszło o to, że Prawo i Sprawiedliwość używa i nadużywa litery "W", która ponoć jednoznacznie kojarzy się z godziną "W" czyli chwilą rozpoczęcia powstania warszawskiego. Najpierw politycy PiS otwarcie wykazywali analogię do wydarzeń z czasów wojny, potem trochę wycofywali się rakiem. Ja, w ramach własnej bezbrzeżnej ignorancji, proponuję wszystkim uczestnikom tego zamieszania literkę "w" jak wariat. Innym symbolem, który budzi kontrowersje jest swastyka - raz będąca logo III Rzeszy, raz hinduskim talizmanem, raz zwykłym gryzmołem na starożytnej elewacji rzymskiej.  
Jest jeszcze flaga w naszych barwach narodowych. Niby wiadomo co z nią robić, a czego nie należy. Mimo to ciągle widzę pomazane flamastrem flagi biało-czerwone i to często u ludzi z tych środowisk, którzy chcą spalić tęczę w Warszawie. Z tego powodu nie dziwi mnie ich zapał - skoro niszczą mazakami symbol, który ponoć kochają, to naturalną konsekwencją jest niszczenie innych symboli. Nawet jeśli dla kogoś, jak dla mnie, jest to zwykła tęcza, ani brzydka, ani piękna, ani gejowska, ani biblijna. Jedno co mnie cieszy, że nie z moich pieniędzy ją odbudowują. Czy przypadkiem nie z moich pieniędzy kupiono benzynę do jej podpalenia, tu już pewności mieć nie mogę. 
Acha! Jeszcze jedno. Europoseł Kurski mówi, że to obraza dla wiernych, stawiać symbol LGBT przed kościołem. Nasuwa mi się taka oto odpowiedź, że często trudno w stolicy coś postawić tak, aby nie stało przed, za, obok czy dwa kroki dalej od jakiegoś kościoła, zwłaszcza że świątynie zwykle stoją przy samej jezdni. 

W ramach obywatelskiej aktywności, proponuję kliknąć na poniższy link do kamerki z Placu Zbawiciela w Warszawie i albo przeistoczyć się w nocnego stróża, który czuwa by nic tęczy się nie stało, albo głośno ryczeć gdy dziki tłum będzie ją palił. Na to drugie może nie być szans, bowiem ostatnio zamontowano system gaśniczy, ukryty w kwiatach. 

Myślę, że można by też wystawić wielki, tęczowy napis DUPA na Rondzie Dmowskiego w stolicy, aby obrazić wszystkich: lesbijki, katolików, narodowców, gejów i kogo tam jeszcze się da. Dzięki temu może raz wszyscy oni by się zjednoczyli. 

MB



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz