wtorek, 5 sierpnia 2014

Zaginiony kawałek historii

Być może większość już słyszała o odkryciu w Nowym Yorku z 2010 roku, ale zawsze znajdzie się trochę osób, których ta informacja nie odnalazła. Ja, dla przykładu, do dziś nic na ten temat nie wiedziałem, a jestem entuzjastą historycznych ciekawostek. 
Wszyscy znamy historię z 11 września 2001 roku, której finałem była konieczność odgruzowania i ponownego zagospodarowania fragmentu miasta Nowy York, ograniczanego przez ulice Vesey, West Side, Liberty i Church. Otóż w trakcie prac ziemnych, koniecznych do budowy nowych fundamentów, natrafiono na osobliwość. Odkopano mianowicie drewniane szczątki statku żeglownego, którego wodowanie datuje się na drugą połowę XVIII wieku. Najwyraźniej ta jednostka morska spoczywała pod World Trade Center przez ponad 200 lat. Doszli do tego naukowcy, ustalając liczbę słoi w drzewach, z których wykonano kadłub. Wyobrażam sobie, że wyglądało to tak... 
Zgarbiony jajogłowy w kitlu, oświetlony porażająco białym światłem jarzeniówek, nachyla się nad próbką i przy pomocy ogromnej lupy - zawieszonej na ruchomym statywie - pieczołowicie zlicza pierścienie w przekroju odkopanych szczątków. Nagle krzyczy: "Eureka! Toż to rok 1773!" Tzn. krzyczy "Eureka! It must be year 1773!", w przeciwnym razie siedząca w sąsiednim pomieszczeniu zgrabna, acz przykurzona, pani jajogłowa zapewne nie zrozumiałaby jego słów. 
Tak to mniej więcej mogło wyglądać, albowiem uzgodniono, że liczba słoi wskazuje na ścięcie rzeczonych drzew w tym właśnie roku. Czyli, gdy u nas tworzyła się Komisja Edukacji Narodowej, gdzieś w okolicach Filadelfii kładły się podcięte przez drwali drzewa, których przeznaczeniem było zostać poszlachtowanymi na deski żaglowca spod WTC. 

Uznano, że statek prawdopodobnie został zbudowany w okolicach Filadelfii, ponieważ ówcześnie miasto to posiadało prężne stocznie oraz dysponowało sporymi ilościami drewna. Również grubość słoi wskazuje na podobieństwo do innych drzew ściętych w bliskości Filadelfii, co ma przesądzać sprawę. Suponuje się także, iż drewno z kadłuba mogło rosnąć obok drzew pozyskanych na budowę Independence Hall, budynku w którym podpisano Konstytucję Stanów Zjednoczonych. I tak tworzy się legendy, żeby nie powiedzieć historię. Uczmy się od Amerykanów jak pisać baśnie... Należy się jednak uzupełnienie. Drzewa na sławetny Hall Niepodległości musiały być młodsze, albowiem te ze statku miały około 100 lat w chwili ścinki, a porównywany wzór pierścieni powstaje w skutek różnych warunków atmosferycznych, jakim poddawane są drzewa rosnące na tym samym obszarze.  

Tędy do galerii ze zdjęciami statku:
To co na pierwszy rzut oka wygląda jak mieszanina błota z błotem, w której ktoś zatopił bardzo dużo kijaszków, to tak naprawdę resztki niemal dziesięciometrowego kadłuba, wykonanego z pięknego białego dębu, jednego z twardszych gatunków wykorzystywanych na cele budowlane. W rzeczywistości biały dąb wśród wszystkich drzew znajduje się poniżej środka "skali twardości Janka". Koloniści w Ameryce Północnej miłowali ten gatunek drzewa, może po części dlatego, że mieli go pod dostatkiem. 

Jak okręt znalazł się na oddalonym o 100 mil Manhattanie? Pewne jest, że nie przyleciał. Choć drogą morską jest znacznie dalej niż lądem, tj. około 300 mil, nie należy tego dystansu uznać za niemożliwy do przebycia dla podobnej jednostki. Czemu zmienił się na miejscu we wrak, miast odpłynąć w dalszą podróż? Według hipotezy, mógł zostać zatopiony w celu rozbudowania nabrzeża, tworząc podbudowę pod nowy ląd. Pamiętajmy bowiem, że w miejscu dawnych wież WTC w XVIII wieku nie było suchego gruntu, a powstał on na tonach śmieci i choćby takich wraków. Wiadome jest, że statek ten zdążył trochę pożeglować, może nawet przez 30 lat, co znać po ilości przyczepionych do spodu kadłuba małży. Niemal z całą pewnością niegdyś zawitał na Karaiby, gdzie nabawił się wżerów, wygryzanych przez specyficzny dla tego regionu gatunek skorupiaków. 

Tak oto dopłynęliśmy do końca tego wpisu. 

MB

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz