środa, 12 listopada 2014

11 listopada bajkowo

Nieposkromiona jest moc spotów telewizyjnych. Oto dopiero co przedstawiono nam nowy film promujący Polskę za granicą, a już możemy odnaleźć w naszym społeczeństwie wzorujących się na jego bohaterach fanów. Wczoraj w Warszawie ruszył pochód. Marsz był to szczególny, bowiem wśród jego uczestników dostrzegłem neorycerzy. Abyśmy razem mogli zastanowić się nad tym fenomenem, konieczne jest przypomnienie sobie części spotu promocyjnego od 35 sekundy tegoż nagrania. 



Widzimy tam jak zakuci w zbroję wojownicy stają naprzeciw siebie po środku stołecznej ulicy - której, tego nie możemy być pewni, gdyż twórcy nieszczególnie dbali o dokładne odwzorowanie miasta, za to przyłożyli się do baśniowej atmosfery. Poprzedniego późnego popołudnia przez tę samą metropolię, z tymże już realną w całej rozciągłości, również przewalili się wojowie. Ich twarze skrywały maski niczym przyłbice, ich ciała przyobleczone w zbroje utkane z syntetyków "made in China", w ich rękach broń naprędce sklecona lub z gawry zawczasu przywleczona. Z naprzeciwległej strony w godniejszym i jednolitym rynsztunku stanęły oddziały porządkowe, niby milicji średniowiecznej, z pałkami, tarczami i w hełmach. Pomiędzy nimi starali się obronić pozycje rozjemczy wysłannicy RN - czyli Rycerstwa Narodowego (choć inni twierdzą, że Ruchu Narodowego) - na czas przedwyborczy nie zajmujący stanowiska po żadnej ze zwaśnionych stron; ktoś mógłby nawet dać wiarę, iż były to wojska od zawsze neutralne. 
W powietrzu wisiała zapowiedź otwartej bitwy, do której zgodnie z tradycją dojść musiało. I doszło. Zamaskowani rycerze porwali się do ciskania płonącymi żagwiami, klątwami oraz wszystkim co zdołali udźwignąć. Z szeregów oddziałów przeciwnych odpowiedział barwnym jadem smok na kołach, mocząc wszystkich dookoła, aby potem można było pomazanych odnaleźć w tłumie. Ci pierwsi, chcąc dorównać wrogowi uzbrojeniem, poczęli rwać z ziemi stalowe przedmioty, niczym rzesza królów Arturów swe Ekskalibury ze skał. Widziano jak kilku szło ławą z uliczną tablicą w zastępstwie tarczy, na której widniały białe strzałki skierowane w różne kierunki, jakoby było to symboliczne przedstawienie ich wewnętrznego rozdarcia ideowego - kędy pójść narodzie młody? Nie na lewo, byle nie na lewo! - odpowiadał siedzący na ramieniu jednego z nich mały winniczek. Straty ponieśli również skrybowie i kronikarze Rycerzy Narodowych. Widać ślepa furia nie oszczędza nikogo na swej drodze, nie rozróżniając barw plemiennych. Zwłaszcza w ciemnościach przedwieczerza. 




To chyba inspiracja spłynęła na wczorajszych manifestantów z całkiem, w mym odczuciu, udanego spotu promującego Polskę. Szkoda tylko, że przez najbliższy dzień czy dwa to zupełnie inne nakręcone kamerą sceny nasz kraj będą światu przedstawiać. 

A jako uzupełnienie jeszcze artykulik wzmiankujący o innych kronikarzach poturbowanych w czasie warszawskiego marszu http://niezalezna.pl/61329-zamaskowani-bandyci-bili-wszystkich-ucierpieli-dziennikarze-i-straz-marszu-niepodleglosci-wide

2 komentarze:

  1. Jechałam 11 listopada metrem z przedstawicielami Armii Patriotów (lat 15 średnia wieku) i zastanawiałam się czy Tęcza przetrwa. Co roku będzie to samo,mieszkańcy Warszawy płacą za zniszczenia,a organizatorzy Marszu Niepodległości są bezkarni.Bardzo komiczne jest to,że zwolennicy Dmowskiego świętują 11 listopada!Dmowski się w grobie przewraca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, młody wiek tych ludzi skłania do zastanowienia się jaka alternatywa mogłaby ich odciągnąć od radykalizmu, który wydaje się w młodym wieku kuszący i jest łatwy dla młodych.

      Usuń