wtorek, 28 stycznia 2014

Leży śnieg, sypie śnieg

Leży śnieg, sypie śnieg…

Śnieg jest nudny. Wiem, że można z nim (za jego pomocą) robić różne rzeczy – narciarstwo, amatorskie saneczkarstwo z górki, lepienie z niego czegoś tam – ale nie o to chodzi. Gdy jest go dużo, to jest go zawsze za dużo, gdy nie ma wcale to też są pretensje, że go brak. Tak czy inaczej wiele rozmów telefonicznych lub takich na papierosie zaczyna się od tego pioruńskiego śniegu: „Hej, a napadało u was? Nie? A u nas od groma!; Tak? a u nas nic a nic…” albo „Znowu święta bez śniegu” lub „Teraz jest biało, ale do wigilii pewnie zrobi się chlapa”. Nudy co? To czemu każdemu z nas, Polaków, zdarzyło się w podobny sposób zacząć rozmowę? Przecież gadamy tak nie tylko z obcymi, którzy nas mało interesują i nie możemy znaleźć lepszego tematu. Nie. Tak rozmawiamy również z rodziną czy przyjaciółmi. Jakby śnieg stanowił esencję życia.

Oto jak jest teraz u mnie (zdjęcie - tu były drewniane schody)

Ciekawe czy Brytyjczycy mają to samo w wypadku mgły, deszczu czy wiatru, czy też może jest to u nich tylko temat o tzw. „pogodzie”. Bo u nas śnieg to coś więcej. To przyczynek do dłuższych, głębszych wywodów na temat gospodarki krajowej. A, tak! Jak już zagaimy o ten biały puch, to interlokutor może wspomnieć o odśnieżaniu. Na tym konwersacja mogłaby się zakończyć, tylko czemu miałaby? Że niby prosty związek – napada śnieg, to się go uprząta – nic dodać nic ująć? E tam. W dobrym tonie jest podjąć wątek służb powołanych do walki ze skutkami zimy. Tych od pługosolarek. Zatem mówimy, że znowu się nie spisali i wszędzie ślisko a zaspy takie, że można wpaść i się w nich zgubić, a odnaleźć dopiero na wiosnę. I wtedy czasem wspomnimy jakie to wielkie koszty państwo ponosi na zmiatanie, solenie i posypywanie piaskiem. Ot i wątek gospodarki. Ostatnio akurat śniegu długo nie było, więc pojawiły się wzmianki o oszczędnościach z tego tytułu. Na szczęście dla specjalistycznych firm zaśnieżyło Polskę i wszystko zaczyna się „w przyrodzie” wyrównywać. Chyba też ku uciesze stacji telewizyjnych, bo przecież więcej można pokazać gdy jest biały kataklizm niż gdy go nie ma. Tak na zdrowy rozum, dla przykładu – jeśli zima jest długo łagodna to rolnicy i sadownicy przewidują katastrofę we florze, a gdy zima wali na całego jak trzeba to na dwoje babka wróżyła. Może pąki wymarzną a może nie.

Nie chodzi o to, że piję do upatrywanej przez socjologów skłonności w naszym narodzie do narzekania. Po prostu jest tak, że człowiek często mówi o tym, co jest w jego zasięgu. W zasięgu wzroku zwykle. Leży śnieg pod nogami albo nie leży, to o tym wspomnę. Zawsze tak było. Siedział Newton na werandzie, patrzy spada jabłko…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz