wtorek, 21 stycznia 2014

Pierwszy wpis

Witam.

Potrzebowałem czasu na zastanowienie się co powinienem najpierw napisać w tym miejscu. Parę rzeczy ciśnie mi się pod palce, gdy siadam przed klawiaturę, ale nie zamierzam wrzucać tu co popadnie. Wolałem, żeby tematem pierwszego wpisu nie była moja pierwsza książka, ponieważ nie chciałem zaczynać od chełpienia się. Tego ostatniego będę się trzymał. Jednakże atmosfera wokół ustawy „o bestiach” (zwanej tak już przez część dziennikarzy i polityków) oraz wokół najbardziej zainteresowanych, w tym Trynkiewicza, zrobiła się tak gęsta, że już błyskają pioruny. To sprawia, że ponownie wracam myślami do Psychoobywatela i przypominam sobie po co napisałem tę książkę*. Celem jest zwrócenie uwagi na to, że wśród nas żyje ogrom ludzi bardzo niebezpiecznych. Dobrze, że od dłuższego czasu zajmują się tym rodzime media, choć arsenał po jaki sięgają może budzić zastrzeżenia. Zapewne jak w wielu podobnych sprawach liczą na wywołanie zbiorowej histerii i, zda się, są na dobrej drodze ku temu. Dziś mój znajomy podesłał mi link do strony na Facebooku, która przekleiła post z serwisu Bubble Shoes, którego przesłanie można uznać za nawoływanie do morderstwa na Trynkiewiczu. Na marginesie dodam, że od 15:00 znajdziecie już tylko sprostowanie Bubble S. na Facebooku, że był to akt wandalizmu hackerskiego – to oraz artykuł Gazety W., która opisała całe zamieszanie. Sprawdźcie sami, bo szkoda miejsca na dokładne opisywanie tej dziwnej gierki.  
Dla mnie temat zamiany kary śmierci dla wyjątkowo brutalnych przestępców na 25 lat pozbawienia wolności nie jest sensacją z ostatniej chwili. Kiedy półtora roku temu usiadłem do napisania powieści, uznałem że powinienem o tym wspomnieć w książce. Cieszę się, że teraz mówi się o polskich zabójcach, seryjnych czy incydentalnych, bo lepiej o tym dyskutować niż zamiatać temat pod dywan. Wydaje się, że właśnie to drugie robiono przez ostatnie 25 lat w przypadku Trynkiewicza, Pękalskiego czy wielu innych. Chodzi mi o decydentów, nie o dziennikarzy, bo przecież jest paru ludzi, których to obchodzi od dawna. Mimo wszystko nie chcę potępiać w czambuł polityków, choć nie pałam do nich sympatią. Dlaczego nie chcę? Nie jestem prawnikiem, lecz sądzę że w pewnym zakresie mieli związane ręce przez ostatnie ćwierćwiecze. Problem, który rozważa się dzisiaj – czy można przedłużać ograniczenie wolności po odbyciu kary – nie zrodził się wczoraj. Otóż konstytucjonaliści twierdzą, że nie można, a odwołując się do historii prawa i ja muszę się z tym zgodzić. Tak, zgadzam się też z tym, że największy błąd popełniono w 1989 r., rezygnując z kary śmierci. Dopuszczono do fundamentalnej pomyłki z perspektywy tego, co już niedługo zacznie się dziać. Bo pamiętajmy, że nie jeden jest „trynkiewicz”. Wtedy można było nie dopuścić do obecnej sytuacji, ale to już przepadło. Wiem natomiast, że politycy i urzędnicy mogli zrobić więcej w sprawie odsiadujących jeszcze wyroki socjopatów. To już zupełnie inna sprawa. Z chwilą wejścia do zakładu karnego takiego przestępcy, winna być uruchamiana terapia, która powinna trwać do samego końca odsiadki. Nikt mi chyba nie powie, że kilka miesięcy czy nawet rok wystarczy by zmienić człowieka, który kształtował się przez kilkanaście czy kilkadziesiąt lat? Tylko, że na to trzeba oddelegować środki finansowe. Przechowywanie ludzi w więzieniach naprawdę niczemu nie służy i dziwię się, że jeszcze nie wszyscy „tam na górze” to rozumieją.
Wracając do zbiorowej histerii… Słyszę w radio i telewizji, czytam w źródłach poważniejszych i tych mniej mądrych złorzeczenia pod adresem zabójców. W tej chwili konkretnie pod adresem seryjnych morderców. Cóż, trudno nie dać się ponieść emocjom, mną też targają. Tylko tak się zastanawiam, czy część z nas nie ma tak, że tylko czeka na podobną sytuację by dać upust złości? By głośno powiedzieć „zabiłbym cię, za to jaki jesteś!”. Myśląc dalej w tym kierunku, imaginuję sobie, że może gdyby znieść policję, prokuraturę, sądownictwo to niektórzy, z tych co dziś krzyczą rzeczywiście wzięliby w ręce noże i siekiery i porąbali trynkiewiczów na kawałki. Ciekawe czy na nich by poprzestali?

W każdym razie odliczanie trwa. Dziś mamy 20 stycznia i do 11 lutego pozostały trzy tygodnie. Teraz chyba już wszyscy wiemy co tego dnia może się wydarzyć. A może właśnie nie mamy pojęcia? To dzięki mediom, które szaleją wokół tematu tak, jak wokół śmierci pewnej małej dziewczynki o szczególnie bliskim mi imieniu. Tamten temat właściwie już wybrzmiał, teraz jest nowy. Czy za pół roku także i o trynkiewiczach zapomnimy?

errata i coś ponadto:

Zwrócono mi uwagę, iż użyłem niewłaściwego w normie pisanej zaimka  miast  w tekście "[...] tę książkę", za co z całego serca dziękuję. Błąd już naprawiono. Widać pospieszyłem się wyprzedzając proces zmian zachodzący w naszym języku, który prowadzi do zrównania zasad. Korzystając z okazji, dla żartu, zaproponuję powrót do ujmującej formy zapisu słowa "xiążka". Polecam przy tym czytanie na głos, najlepiej w szerszym gronie, XVIII-wiecznego starodruku Xiążka o Edukacyi Dzieci :) Link poniżej

http://pbc.up.krakow.pl/dlibra/docmetadata?id=429&from=publication 


4 komentarze:

  1. Na wstepie przepraszam za brak polskich znakow, lecz moj wysluzony klawikord takowych nie generuje. Nie jest to wiec kwestia lenistwa, tylko technicznego niedomagania sprzetowego.
    Nie zrozumialem trzech rzeczy z Twojego wpisu, wiec bylbym wdzieczny za rozwianie moich watpliwosci:
    1) Napisales, ze politycy przez ostatnie cwiercwiecze mieli zwiazane rece i dlatego nie chcesz ich potepiac. Co Twoim zdaniem skutecznie przez kilka kadencji uniemozliwialo wszystkim koalicjom sejmowym rozwiazanie tego problemu poprzez uchwalenie odpowiedniej, konstytucyjnie kompatybilnej ustawy?
    2) W jednym miejscu twierdzisz, ze najwiekszy blad popelniono w 1989r. rezygnujac z kary smierci. Zaraz potem piszesz, ze pomimo tego bledu mozna bylo zrobic wiecej: "Z chwilą wejścia do zakładu karnego takiego przestępcy, winna być uruchamiana terapia, która powinna trwać do samego końca odsiadki. Nikt mi chyba nie powie, że kilka miesięcy czy nawet rok wystarczy by zmienić człowieka, który kształtował się przez kilkanaście czy kilkadziesiąt lat?
    Zdajesz sie sugerowac, ze pomimo iz kilka miesiecy to za malo, by terapia bylo skuteczna, to jednakze moglaby byc takowa, gdyby odbywala sie systematycznie i nieprzerwanie od momentu osadzenia w zakladzie karnym.
    W jaki sposob godzisz w sobie moralnie chec zabicia przestepcy ze swiadomoscia mozliwosci jego wyleczenia? A jezeli uwazasz jednak, ze nie mozna pewnych psychopatow wyleczyc (co uzasadnialoby argument za kara smierci/dozywociem), w jakim celu wspominasz o terapiach w tym kontekscie?
    3) Napisales, ze przechowywanie ludzi w wiezieniach niczemu nie sluzy. Wydawalo mi sie do tej pory, ze jednym z powodow przetrzymywania przestepcow w wiezieniach jest odizolowanie ich od spoleczenstwa w celu zmniejszenia zagroszenia. Co miales na mysli piszac to zdanie?

    Pozdrawiam serdecznie i czekam z niecierpliwoscia na odpowiedz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam za długi wywód, ale krótka forma to nie moja specjalność :)

    Po wprowadzeniu ustawy o amnestii z grudnia 1989 roku według mojej wiedzy nie wiele można było zrobić w kwestii prawnej. Przecież nie można było cofnąć amnestii z tego samego powodu, dla którego nie można dziś zatrzymać w więzieniu przestępców, którzy odbędą zasądzoną karę – ponieważ prawo nie działa wstecz. Poza tym nie można powtórnie skazać człowieka z tytułu popełnienia tego samego przestępstwa. Ci, którzy opuszczą zakład po 25 latach, czyli po odbyciu pełnego wymiaru zasądzonej kary, będą wolnymi ludźmi. Nie można ich po prostu zamknąć czy izolować dopóki nie popełnią znowu przestępstwa. Przeciwnicy nowej ustawy („ustawa o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzających zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób”) posługują się powyższymi argumentami. Zwolennicy podają nam tylko pełne garści oddziałujących na wyobraźnię moralnych argumentów i chęci naprawienia błędów z przeszłości. Mam wrażenie, że zwolennicy zrobią wszystko, by ustawa miała moc i będą głośno zakrzykiwać wątpliwości prawne do samego końca. A koniec zapewne nastąpi z chwilą zakwestionowania ustawy przez Trybunał Konstytucyjny.
    Nie mogę potępiać całkowicie polityków, ponieważ tu nie chodzi o te 25 lat bezczynności w sprawach legislacji. To, że pracuje się nad czymś dłużej, nie daje nadziei na cudowne rozwiązanie, jeśli takie nie może zaistnieć. Mówiąc jaśniej – nie potępiam w czambuł obecnie aktywnych polityków (z tego co wiem, żaden z ojców ustawy poza jednym nie pełni już żadnych funkcji). Natomiast pewnie można było lepiej przygotować się do dozoru przestępców na wolności. Szczerze mówiąc, mam pełnej wiedzy czy policja jest czy nie jest dobrze do tego przygotowana, ale wiem że przestępcy w Polsce potrafią nawet uciec z sali sądowej w trakcie rozprawy, więc cóż to za wyczyn dla wolnego człowieka po prostu zniknąć? Podsumowując – ustawa może mieć moc wobec nowo skazanych, nie wobec już siedzących w więzieniach. Co do jej treści… podzielam obawy obrońców praw człowieka, że może ona być przyczynkiem do wysyłania ludzi do zamkniętych zakładów psychiatrycznych na podstawie widzimisię są.

    Nie mam już tak jednoznacznego zdania na temat kary śmierci jak 15 lat temu, kiedy byłem jeszcze bardzo młody i gdy niektóre aspekty życia widziałem wyłącznie w czarnej lub białej barwie. Z upływem lat zacząłem relatywizować swoją opinię. Do głosu dopuściłem chociażby klasyczną rozterkę – czy zawsze mamy 100% pewność, że nie skazaliśmy niewinnego człowieka? Ponadto nie wiem czy każdy, kto jest winny ponad wszelką wątpliwość, zasłużył na śmierć. Żeby nie rozdrabniać wywodu, skupię się na zabójcach, gwałcicielach (bez rozróżnienia na płeć ofiary czy jej wiek) oraz osoby dokonujące uszczerbku na czyimś zdrowiu w szczególnie okrutny sposób. Bardzo często mówi się o potrzebie uśmiercenia osób dokonujących powyższych czynów – najczęściej są to opinie znajomych i rodzin ofiar lub przypadkowych przechodniów mieszkających w pobliżu popełnienia przestępstwa. Żeby uprościć podejmowanie decyzji w takich sprawach, wygodnie byłoby zastosować następujące stopniowanie:
    Za zabójstwo – kara śmierci
    Za gwałt – kastracja (tylko cóż zrobić jeśli gwałci kobieta?)
    Za pobicie, zranienie, złamanie kości – analogiczna kara jak popełnione przestępstwo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, trochę zapachniało średniowiecznym kodeksem kar. Żeby nie być pochopnym w ferowaniu wyroków, stawiam sobie takie pytanie: czy pozwolenie mordercy żyć, podjęcie próby resocjalizacji i wypuszczenie go po odbyciu kary jest zawsze najlepszym rozwiązaniem czy tylko jednym z dwóch dostępnych w ramach naszego prawa – uwięzienie na czas określony lub dożywocie. Jednocześnie pytam czy pobyt w więzieniu w ogóle można nazwać zadośćuczynieniem za winy? Dla ofiar i ich rodzin - według mnie nie. Może ktoś, kto ma więcej miłosierdzia w sobie lub inną filozofię odpowiedziałby na to inaczej. Ja rozumiem wołanie niektórych rodzin zamordowanych o prawo do wymierzenia kary ostatecznej na zbrodniarzu. Tak zwyczajnie, po ludzku rozumiem - oczywiście w przypadku gdy zabójca popełnił czyn na kimś, kto mu w niczym nie zawinił i nie ma tu żadnych komplikujących wydanie osądu okoliczności.
      Co w przypadku, gdy doszło do zabójstwa w obronie własnej? Gdy ofiarą stał się pierwotny agresor? Pół roku temu słyszałem wypowiedź rodziców takiego napastnika, domagających się kary śmierci dla tego kto tak naprawdę tylko się bronił. Czy zatem im też mam przyznać słuszność? Czy im też należy się prawo do uśmiercenia kogoś w odwecie za śmierć bliskich? Według mnie ci drudzy nie mają takiego prawa. Wracając do początku… Gdy chodzi o wielokrotnie popełniającego morderstwo człowieka to nie sądzę aby zasługiwał on na szczególny rodzaj przebaczenia, a tym dla mnie jest tylko czasowe odizolowanie go w więzieniu. Pisząc „[…]błąd popełniono w 1989r., rezygnując z kary śmierci.”, zbyt lakonicznie napomknąłem o moich poglądach. Wówczas zrezygnowano z kary śmierci, prawnie zasądzonej m.in. dla Trynkiewicza i jednocześnie nie zastosowano dożywocia. To był błąd. Mało kto zasmuciłby się gdyby wtedy przeprowadzono egzekucje, ja pewnie też sypiałbym tak samo dobrze jak dotąd, ale skoro RP uznała, że już nie będzie uśmiercać obywateli to należało dać im przynajmniej ekwiwalent tej kary. Nie zrobiono tego i stąd całe zamieszanie.

      Usuń

  3. Jak godzę to moralnie? Po pierwsze nie wierzę by terapia skutkowała pozytywnie w każdym przypadku. Zaburzenia umysłowe występują w wielu odmianach, podłoże popełniania przestępstw także jest różnorodne. Wobec gwałcicieli ponoć sprawdza się tzw. kastracja chemiczna, ale nie jest obowiązkowa. Pscyhopatia - rzeczywiście spotkałem się z opinią psychiatrów, że nie jest uleczalna. Może ulec „samoczynnemu wygaszeniu”, co następuje w późniejszych latach życia. Wobec tego może przez cały okres odbywania kary należałoby prowadzić terapię i jednocześnie badać czy dany kryminalista wciąż jeszcze wykazuje skłonności do mordowania lub gwałtów? W każdym razie decyzja o wypuszczeniu takiego osobnika nigdy nie powinna być podejmowana poprzez akt amnestii. Ponadto zdaniem wielu psychiatrów podjęcie terapii we wczesnym stadium danej choroby daje większe szanse na pozytywne skutki. Czyli im ktoś bardziej zaburzony tym trudniej go leczyć, a zanim choroba wejdzie w bardziej zaawansowane stadium jest jeszcze nadzieja. Zostańmy już przy Trynkiewiczu – on nie dawał przesłanek do tego by mógł zmienić swoje nawyki. Nie przeprosił za zabójstwa, nie poddał się tzw. kastracji chemicznej i (jak wynika z artykułu pań Bratkowskiej i Sowy z Wprost z 17 września 2012) nie chciał poddać się leczeniu. Ostatecznie skierowano go na terapię do zakładu w Rzeszowie. To, że zapowiedział dalsze zabijanie jest mitem, jak wyjaśnił Piotr Pytlakowski, dziennikarz który od 20 lat śledzi jego losy i opisuje. Z kolei psycholog Teresa Gens jest przekonana, ze po wyjściu będzie zabijał. Skłaniam się ku temu, że karę śmierci należało 25 lat temu wykonać, ale czy mam rację? Tamten wyrok sąd podjął na podstawie opinii biegłych, którzy uznali że Trynkiewicz był poczytalny, a zatem wiedział co robi gwałcąc i mordując. Sprawiało mu to satysfakcję. Natomiast złagodzenie kary odbyło się z automatu, bo kara śmierci źle się kojarzyła przywódcom nowego, demokratycznego państwa.
    „Przechowywanie”. Bierne siedzenie w więzieniu nie przydaje się ani społeczeństwu ani nie służy resocjalizacji. Pozbawieni wolności powinni mieć wypełniony każdy dzień zajęciami pożytecznymi dla ludzi wolnych i nauczyć się czerpać z tego satysfakcję. Tak wychowuje się ludzi. Przy okazji uczyliby się zawodu i zarabiali na swoje utrzymanie. Czasem ma to miejsc – na przykład w zakładzie karnym w Gdańsku można wyuczyć się na malarza i podjąć pracę na terenie więzienia. Po wyjściu łatwiej tym ludziom jest stać się „wartościowymi obywatelami”. Z psychopatami jest trochę inaczej. Próby zmiany ich nastawienia do otoczenia mogą się okazać niezwykle trudne lub niemożliwe. Jeśli, jak mówi jedna z hipotez, nie odczuwają oni strachu przed karą fizyczną lub pozbawieniem wolności, to czego mieliby się bać już po opuszczeniu zakładu karnego? Jeśli nie da się ich uleczyć, to możemy mówić tylko o odizolowaniu od społeczeństwa, lecz musi ono być dożywotnie. Do tego reszta z nas nie powinna ponosić kosztów tej izolacji – muszą pracować i zarabiać na siebie. Zawsze jeszcze pozostaje kara śmierci, lecz tej w ustawodawstwie nie ma.

    OdpowiedzUsuń