niedziela, 18 maja 2014

Idą Brunatni?

Reprezentanci skrajnych postaw i światopoglądów zyskują coraz więcej zwolenników w Rosji, ale i w Europie.

Za 5 lat będzie trzeba zastanawiać się nie nad tym czy skrajna prawica w Europie uzyska znaczący udział we władzy, ale kto będzie jej przewodził. Jeśli znajdą się wśród prawicowców tak charyzmatyczni, jednocześnie bezwzględni wojujący politycy jak w latach 20-tych i 30-tych minionego stulecia, to biada Europie i jej ludności. Dziś prawicowcy są rozbici na poszczególne ugrupowania i funkcjonują w dużej mierze niezależnie od siebie w każdym kraju - taki obraz widać na pierwszy rzut oka. Nie jest to do końca prawda, albowiem wiele z tych organizacji czy partii chwali się powiązaniami z ich odpowiednikami w sąsiednich państwach. Jednakże każda z nich bazuje na stereotypach, uprzedzeniach i bolączkach zrozumiałych i aktualnych przede wszystkim dla ich rodzimego społeczeństwa. Rozbicie radykałów stanowi problem skrajnej prawicy, dlatego naturalnym będzie dążenie do konsolidacji w przyszłości, a najlepszą po temu sposobnością jest znalezienie wspólnego wroga, zaś doskonałym forum dla współpracy Parlament Europejski. O antagonistów, których należy w ich mniemaniu zwalczać, nie trudno. Już w kampaniach wyborczych część faszyzujących grup idzie pod hasłem rozbicia Unii Europejskiej - nie zmiany, a rozbicia. Do tego dochodzi wspólne stanowisko wobec agresji Rosji na Krym, co jest tym dziwniejsze, że odbyła się ona między innymi pod pretekstem zwalczania neofaszyzmu na Ukrainie. Nie potrafię zrozumieć jak spadkobiercy faszyzmu mogą odnaleźć bratnią duszę w Putinie, skoro ich sztandarowym hasłem np. w Polsce jest walka z zależnością od Rosji. Do tego dochodzi antylewicowość w całym bloku prawicowym, którą przeciwko komu mają kierować, jak nie przeciw Rosji, gdzie zmienił się ustrój, ale duch komunizmu nie zaginął - przynajmniej w narodzie, o czym świadczy uwielbienie dużej części Rosjan nawet dla Stalina. Tym większe moje zdziwienie, kiedy Korwin-Mikke co i rusz powołuje się na doskonałe rozwiązania gospodarcze w Chinach, ale też chwali ingerencję Putina na Ukrainie. To ostatnie jest nietypowe dla kogoś bliskiego libertarianom, gdzie postulat o zminimalizowaniu ingerencji rządów w społeczeństwa jest najważniejszy, zaś Chiny są już całkiem wyjęte z tego obrazka (a może Mikke jest bardziej anarchistą niż minarchistą?)

Znowu muszę doprecyzować. Nie rozumiem solidarności europejskiej skrajnej prawicy z Rosją w kontekście Ukrainy, lecz tylko ze względu na symbolikę i sztandary. Tak naprawdę wiem, i powinien wiedzieć to każdy kto sympatyzuje prawicy albo lewicy, że gdy dochodzi do radykalizacji obu tych światopoglądów, dochodzi również do zbliżenia podstawowych założeń. Faszystowskie Niemcy i komunistyczny Związek Radziecki łączyły nie tylko sposoby działania, indoktrynacja, zastraszanie narodów, czystki etniczne oraz polityczne i centralizacja władzy, ale również podstawy ideowe, a przede wszystkim źródło ich siły. Komunizm i Faszyzm (choć pierwszy to system polityczny, a drugi tylko doktryna) są bliższe sobie niż większość na co dzień uważa. Sztuką jednak było przekonać ludzi, co udaje się do dziś, że są to dwie całkowicie przeciwstawne koncepcje. Obie wyrosły na niechęci do istniejącego ustroju politycznego oraz porządku społecznego. Obie dążyły do unifikacji społeczeństw. Obie zakładały gruntowne zburzenie dawnego porządku. Obie obiecywały lepsze jutro i obie poniosły porażkę na tym polu.

Neofaszyści ponownie mamią część zagubionego społeczeństwa Europy, wskazując im kierunek marszu.
Jak dawniej karmią ludzi nienawiścią, potrzebą "wyczyszczenia" narodów z obcych, imigrantów, napływowych pracowników, którzy wypychają ich pisklęta z gniazda niczym kukułcze podrzutki. Polska to kraj, który w pierwszej linii powinien sprzeciwiać się takim postawom i to nie tylko ze względu na naznaczoną śmiercią historię. Powinniśmy wystrzegać się takich idei, ponieważ to również my jesteśmy tymi kukułczymi jajami w krajach zachodniej Europy. Czy się to komuś podoba czy nie, część ludzi chce pracować dla Niemca, dla Anglika czy dla Francuza, a złość skrajnych prawicowców w tych krajach obraca się właśnie przeciwko naszym rodakom. Jeśli ktoś myśli, że nasze rodzime ruchy narodowe zapewnią nam godną pozycję w Europie, to się myli. Takie ruchy nie dbają o godność obywatela, co najwyżej o pamięć historyczną i hołd dla godła oraz flagi. Część ich zwolenników zapewne sądzi, że jedynym sposobem na zbudowanie silnej Polski oraz obronę Polaków przed niechętnymi nam mieszkańcami reszty Unii jest wzmocnienie krajowego ruchu narodowego, ale wielkie będzie ich zdziwienie, gdy ONR i Kongres Nowej Prawicy poda rękę AfD (Alternatywa dla Niemiec), UKIP (Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa) czy FPÖ (Wolnościowa Partia Austrii), dzięki czemu wzmocni się prawicowa frakcja w Parlamencie, a następnie, zapewne po paru latach polskie frakcje oderwą się od tego obozu i znów staniemy na obrzeżach polityki. W moim mniemaniu stanie się tak dlatego, że ostatecznie nijak nie da się pogodzić interesów polskiej prawicy z interesami niemieckiej, austriackiej, francuskiej czy angielskiej. Tamte ugrupowania mogą funkcjonować razem, ale nie wspólnie z naszymi. Gdy już zablokują napływ imigrantów islamskiego wyznania, ludności z byłych kolonii w Afryce oraz z obrzeży Unii Europejskiej, wówczas przyjdzie kolej na rozwiązanie problemu imigrantów z Polski. I co wówczas zrobi Nowa Prawica i ONR? 

Remedium na wpływy skrajnych prawicowców jest dobrobyt i silna wola ludzi, którzy nie chcą nienawiści. Dobrobyt w Unii powoli się kończy, a nawet nie zdążył objąć wszystkich swoimi skrzydłami. Zatem pozostaje silna wola. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz