poniedziałek, 19 stycznia 2015

Hatred - taka sobie niby gra

Na początku tego tygodnia w drodze powrotnej z Warszawy, późną porą, usłyszałem w programie trzecim Polskiego Radia wzmiankę o nowej polskiej produkcji z kategorii gry na komputery osobiste. Wzmianka była nieco obszerniejsza od typowego chwilowego newsa, ponieważ nadano również komentarze przedstawiciela branży, etyka oraz psychologa, którzy mieli wypracowane zdanie po obejrzeniu zwiastuna gry. Pierwszy był raczej neutralny, dwa pozostałe zdecydowanie krytyczne. Wydaje się, że już wcześniej zetknąłem się z szumem wokół tej produkcji, która funkcjonuje pod nazwą handlową "Hatred", ale dopiero radio zwróciło moją uwagę w jej stronę. Postanowiłem w pierwszej kolejności na własne oczy zobaczyć zwiastun, następnie sprawdzić jak faktycznie reagują na niego komputerowi użytkownicy, czyli potencjalni kupcy.
Bez przesady stwierdzam, że krótki filmik - zawarto w nim również sceny z rozgrywki - jest wysoce niepokojący i pozostawił mnie dość mocno przejętego. A że oglądnąłem go późną nocą, nieprzyjemne wrażenia spotęgowały się. Dotąd tutaj nie dzieliłem się informacją, że przepadam za grami komputerowymi i zdarzało mi się bawić przy nich do rana, choć nie dorastam do pięt prawdziwym maniakom. Grywałem w dobrze skonstruowane przygodówki, jak to za moich czasów się mawiało, gry strategiczne i takie, których gatunku określić nie potrafię. Nie jedna z nich to przyzwoita superprodukcja, wciągające, o inteligentnie napisanych scenariuszach. Były wśród nich i takie, które umożliwiały brutalne zachowania użytkownika. Tu jednak zaznaczę coś, na co wskazywali inni gracze na swoich vlogach i w rozmowach na forach po obejrzeniu zwiastuna Hatred: dotąd zawsze brutalność szła w parze z jakimś moralnym uzasadnieniem. Może jednak zastanawiałbym się czy absolutnie zawsze, bo przypomniała mi się jedna z najpopularniejszych w ostatnich latach seria gier Assasin's Creed (który można przetłumaczyć jako Kredo Zabójcy), w którym pod koniec każdego etapu dochodzi do zasztyletowania jednego z głównych przeciwników naszej postaci, co niejednokrotnie odbywa się w atmosferze bezsensowności i czasem wbrew umowie między postaciami - mimo że nasz bohater otrzymuje to czego żąda, następnie nie jest wystarczająco łaskawy by darować przeciwnikowi życie. Jednak w grze o asasynach nie mamy na ten element rozgrywki żadnego wpływu, decyzję podejmuje za nas z góry napisany program. Ze zwiastuna Hatred wynika przede wszystkim to, że wcielając się w głównego bohatera będziemy musieli uśmiercać inne postaci i że będzie to główny wymóg do osiągania postępu. I będzie to jatka obserwowana z lotu ptaka, przeplatana sekwencjami filmowymi z wyraziście przedstawionym "naszym" bestialstwem. Każdy kto oglądał zwiastun z miejsca odnosi wrażenie, w zgodzie z zamierzeniem twórców, że dokonywanie mordów na niewinnych to nieodzowna cecha postępowania nihilistycznego bohatera. Urywki z gry, przedstawiające absurdalnie agresywne zachowania, mówiąc wprost mordowanie w najróżniejszy sposób "cyfrowych ludzi", dają do zrozumienia, że Hatred będzie eksplodował krwawymi zabójstwami.

W pierwszej chwili pomyślałem, że nie jestem odpowiednią osobą do krytykowania tego typu twórczości, z racji napisania Psychoobywatela, w którym zabójstwo nie jest rzadkością. Nie po to jednak pisałem książkę, żeby kogoś zachęcać do takich zachowań, aby kogokolwiek oswajać z zabijaniem czy znieczulać na przemoc. Chodziło mi o coś z gruntu przeciwnego. Bazyli Pontnicki miał być uosobieniem paskudnej natury ludzkiej, a tymczasem... Tymczasem z rozmów ze słuchaczami audiobooka i czytelnikami dowiedziałem się, że odczuli sympatię do Bazylego. Nie zamierzałem uzyskać takiego efektu, a tymczasem... Tymczasem sam polubiłem tę fikcyjną postać i z żalem pisałem zakończenie powieści. Mimo wszystko Psychoobywatel nie jest gloryfikacją przestępczości. Hatred zapowiada się na bezmózgą ferie ukatrupiania ludzi na wszelkie sposoby i tyle. Potwierdzają to słowa twórców, którzy uczciwie ostrzegają przyszłych kupców, że nie mają co szukać w niej głębszego znaczenia. Jedno jest pewne, że nikt z nas jeszcze w tę grę nie grał i nie wiemy co w całości zaprezentuje. Dlatego zrobiło się wokół niej trochę zamieszania i nie tylko polscy dziennikarze, blogerzy oraz vlogerzy o niej wspominają. Po raz kolejny od chwili wynalezienia ruchomego obrazu powracają rozważania na temat tego dokąd może nas zaprowadzić rozwój techniki. Jak zwykle przy takiej okazji pojawia się pytanie czy martwe przedmioty mogą mieć nacechowanie negatywne i złą implikację. Czy jest tak, że w nieodpowiednich rękach jedna zapałka może zamienić się w śmiercionośną broń? Czy w ogóle grę można traktować dziś jak zwykły przedmiot, skoro miewa zdolność ukazywania coraz bardziej realistycznych i złożonych światów, skłaniając umysł do wierzenia w ich prawdziwość, autentyczność i bliskość do naszego własnego. Jedno trzeba przyznać, że Hatred według mnie nie wygląda na przesadnie realistyczną, choć użyto silnika Unreal 4, który w tym przemyśle oznacza możliwość nieprawdopodobnie doskonałego odwzorowanie prawdziwego świata. Po obejrzeniu demo UE4 rozumiem, że daje fantastyczną paletę grafikom, ale po zwiastunie Hatred nie można odnieść takiego samego wrażenia. Być może złagodzi to ostatecznie impakt diabolicznego charakteru rozgrywki, choć zwiastun jest utrzymany w śmiertelnie poważnym tonie.

W Internecie toczą się niezliczone dyskusje nad tym czy polska produkcja przekroczyła kolejne granice i czy w ogóle powinna istnieć. W najostrzejszym negatywnym komentarzu jaki znalazłem na zagranicznym forum autor nazwał twórców gry "polskimi nazistami", którym chyba mało było wydarzeń takich jak z wyspy Utøya. Przeczytałem wiele argumentów zaczerpniętych z jednej puli. Gracze używają porównań do gier z przeszłości, lecz sięgają do małego zbioru, co pozwala sądzić, że tak brutalnych gier jest stosunkowo niewiele. Jedni twierdzą, że taka wirtualna przemoc dawno już została udostępniona graczom, inni że jest to nowy poziom eskalacji brutalności. Z całą pewnością Hatred otworzył drzwi do dysputy nad moralnością i zasadnością drastycznego przedstawiania przemocy w różnych mediach. Niestety zwykle pozostaje ona na niskim poziomie, np. kiedy to interlokutorzy relatywizują znaczenie gry w odniesieniu do telewizji czy literatury i uznają, że inne media są równie dosadne, więc o co się oburzać. Często też Internauci zestawiają ze sobą przemoc z gier, w których wcielają się w herosów z tą, która jest podobnych do Hatred produkcjach. Niektórzy zirytowani uczestnicy takich dyskusji kwitują wszystko "na litość boską, przecież to tylko gra!".

A może to rzeczywiście  tylko gra? Może mylą się ci, którzy tak jak ja sądzą, że wcielanie się w wirtualną postać na wiele godzin dziennie jest bardziej ryzykowne dla podatnych umysłów niż oglądanie filmów grozy czy czytanie kryminałów? Przeciwnicy uznania gier za potencjalną inspirację do popełniania czynów zabronionych, niekiedy rzucają beztrosko: "Jeżeli po odpaleniu gry wyjdziesz na ulicę i zaczniesz siekać ludzi maczetą, to znaczy że z tobą jest coś nie w porządku, a nie z grą!". Chyba właśnie takie opinie zawierają clou. To nie zrównoważonych odbiorców drastyczne obrazy mogą niezdrowo pobudzić, ale pozostałych, tych którzy i bez nich mogliby stać się niebezpiecznie rozchwiani. Mogliby, ale niekoniecznie musieliby. Pobudzić mogą filmy, literatura, komiksowe historie czy opowieści wysłuchane od znajomych, co nie zmienia faktu, że trywializowanie ich znaczenia w stymulowaniu agresywnych jednostek nie jest rozsądne. To tak jakby twierdzić, że nie warto kryć się przed piorunami, skoro istnieje spore prawdopodobieństwo, że kiedyś i tak cię jakiś łupnie.

Przeczytałem ciekawą sugestię, że projekt Hatred może nigdy nie doczekać się premiery, ponieważ to tylko element rozkręcanej kampanii, mającej wypromować młode studio programistów z Gliwic. Według autora tej koncepcji, gra została zaprezentowana w możliwie najbardziej kontrowersyjnym stylu, a w rzeczywistości nigdy nie miała trafić do sprzedaży. Zamiast tego twórcy mieliby wypuścić na rynek nieco inny, prawdopodobnie lepszy produkt. Niektórzy twierdzą, że Hatred w ogóle nie istnieje. Jest to raczej mało prawdopodobne, ponieważ przeszła weryfikację organizacji zajmującej się oceną gier i otrzymała kategoriąę Adults Only, czyli zalecaną wyłącznie dla dorosłych, co zdarza się niezwykle rzadko w tej branży i może powodować trudności z dystrybucją.

Acha! Już miałem zamknąć ten wpis, a tu coś mi wpadło do głowy. Na polskim forum jeden z fanów gier stwierdził, że nie ważne czego by nie usłyszał o Hatred i tak ją kupi, ponieważ jest polską produkcją a on wspiera wszystko co polskie. Może to i patriotycznie piękne, ale lepiej mieć trzeźwą głowę zamiast dokonywać wyborów poprzez marsz za takimi kategorycznymi zasadami.

MB

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz