środa, 4 czerwca 2014

Deklaracja wiary

Odstręczał mnie temat pod tytułem "Deklaracja wiary", który stał się zarzewiem nowych sporów w naszym kochanym państewku, co stoi w rozkroku między przyszłością i przeszłością, między wiedzą, nauką a wiarą. A jednak dziś uznałem, że mam prawo i ochotę napisać o tym z kilku powodów. Po pierwsze bywam pacjentem. Po drugie jestem przeciwny narzucaniu komukolwiek dogmatów obojętnie jakiej proweniencji one by były. Po trzecie drażni mnie kolejna próba wtrącania się w życie Polek, jednocześnie przy niemal całkowitym pominięciu spraw Polaków - mężczyzn, żeby była jasność. 
Deklaracja jest krótka, jednostronicowa. Oto jej tekst: 

DEKLARACJA WIARY 
Lekarzy katolickich i studentów medycyny w przedmiocie płciowości i płodności ludzkiej 
Nam – lekarzom – powierzono strzec życie ludzkie od jego początku... 
1. WIERZĘ w jednego Boga, Pana Wszechświata, który stworzył mężczyznę i niewiastę 
na obraz swój. 
2. UZNAJĘ, iż ciało ludzkie i życie, będąc darem Boga, jest święte i nietykalne: 
- ciało podlega prawom natury, ale naturę stworzył Stwórca, 
- moment poczęcia człowieka i zejścia z tego świata zależy wyłącznie od decyzji 
Boga. 
Jeżeli decyzję taką podejmuje człowiek, to gwałci nie tylko podstawowe przykazania 
Dekalogu, popełniając czyny takie jak aborcja, antykoncepcja, sztuczne zapłodnienie, 
eutanazja, ale poprzez zapłodnienie in vitro odrzuca samego Stwórcę. 
3. PRZYJMUJĘ prawdę, iż płeć człowieka dana przez Boga jest zdeterminowana 
biologicznie i jest sposobem istnienia osoby ludzkiej. Jest nobilitacją, przywilejem, bo 
człowiek został wyposażony w narządy, dzięki którym ludzie przez rodzicielstwo stają 
się „współpracownikami Boga Samego w dziele stworzenia” - powołanie do 
rodzicielstwa jest planem Bożym i tylko wybrani przez Boga i związani z Nim 
świętym sakramentem małżeństwa mają prawo używać tych organów, które stanowią 
sacrum w ciele ludzkim. 
4. STWIERDZAM, że podstawą godności i wolności lekarza katolika jest wyłącznie 
jego sumienie oświecone Duchem Świętym i nauką Kościoła i ma on prawo działania 
zgodnie ze swoim sumieniem i etyką lekarską, która uwzględnia prawo sprzeciwu 
wobec działań niezgodnych z sumieniem. 
5. UZNAJĘ pierwszeństwo prawa Bożego nad prawem ludzkim 
- aktualną potrzebę przeciwstawiania się narzuconym antyhumanitarnym ideologiom 
współczesnej cywilizacji, 
- potrzebę stałego pogłębiania nie tylko wiedzy zawodowej, ale także wiedzy 
o antropologii chrześcijańskiej i teologii ciała. 
6. UWAŻAM, że - nie narzucając nikomu swoich poglądów, przekonań – lekarze 
katoliccy mają prawo oczekiwać i wymagać szacunku dla swoich poglądów i wolności 
w wykonywaniu czynności zawodowych zgodnie ze swoim sumieniem. 
„Wysokim uznaniem darzymy tych lekarzy i członków służby zdrowia, którzy w pełnieniu 
swojego zawodu ponad wszelką ludzką korzyść przenoszą to, czego wymaga od nich 
szczególny wzgląd na chrześcijańskie powołanie. Niech niezachwianie trwają w zamiarze 
popierania zawsze tych rozwiązań, które zgadzają się z wiarą i prawym rozumem oraz niech 
starają się dla tych rozwiązań zjednać uznanie i szacunek ze strony własnego środowiska. 
Niech ponadto uważają za swój zawodowy obowiązek zdobywanie w tej trudnej dziedzinie 
niezbędnej wiedzy, aby małżonkom zasięgającym opinii, mogli służyć należytymi radami 
i wskazywać właściwą drogę, czego słusznie i sprawiedliwie się od nich wymaga.” 
Paweł VI, Humanae vitae, 2

Na koniec wyjątek z encykliki Humanae vitae papieża Pawła VI, ale do tego jeszcze dojdziemy. Oczywiście tekst Deklaracji nie został przeze mnie zmieniony, zaś pochodzi ze strony http://www.deklaracja-wiary.pl/ 
Zanim powiem co sądzę o tym dokumenciku żywcem wyjętym z pożółkłych ze starości ksiąg, wpierw jeszcze parę zdań informacyjnych. Deklarację do dziś podpisało 2513 lekarzy (jeśli ufać informacji z powyżej wspomnianej witryny). W Polsce mamy 179 122 lekarzy ogółem (podaje Naczelna Izba Lekarska na dzień 10 kwietnia 2014), ale wśród nich 17 160 nie wykonujących zawodu, zawieszonych z takich czy innych przyczyn, oraz błędnie zarejestrowany w liczbie 22 sztuk. Z Internetu można pobrać plik, który również jest zatytułowany "Deklaracja wiary..." z dopiskiem "...lekarzy katolickich i studentów medycyny w przedmiocie płciowości i płodności ludzkiej. Votum wdzięczności Polskich Lekarzy katolickich za dar kanonizacji Polskiego Papieża Jana Pawła II". Jest to druczek, w którym sługa medycyny winien wpisać swoje imię i nazwisko, specjalizację, adres oraz złożyć podpis. Wyjaśnię, że nie znajdziecie danych adresowych tych dzielnych sygnatariuszy w zestawieniu, które publikuje www.deklaracja-wiary.pl. Właściwie to już zaczynają się przecieki w stylu "mamy listę lekarzy z dolnośląskiego!", co zwiastuje kolejne akty obywatelskiego szpiegostwa na wzór Bronisława Wildsteina. Bardziej interesuje mnie sam druczek oraz sposób jego przedkładania zainteresowanym. Jeśli otrzymywali oni wyłącznie tabelkę do wypełnienia danych, bez treści Deklaracji, to nie dziwię się, że aż tak wielu lekarzy podpisało tę niedorzecznie skonstruowaną formułę. Tuszę, iż zwyczajnie nie mieli okazji, tudzież im się nie chciało przeczytać treści. 

No dobrze, trzeba jednak - a robię to z wielkim bólem, pulsującym gdzieś w okolicach płata czołowego - przyjąć, że spora część lekarzy najpierw przeczytała Deklarację i potem ją podpisała z pełną świadomością znaczenia jej słów. Nie zgadza się to z moim światopoglądem. Jednakże co ja tu będę pisał o pogwałceniu równości pacjentów wobec prawa (stanowionego, krajowego, nie zaś boskiego), wybiórczego traktowania swojej profesji i wybierania jakie zabiegi chcą lekarze wykonywać a jakich nie, co będę pisał o Przysiędze Hipokratesa - powtórzyłbym tylko słowa polityków, dziennikarzy i ekspertów.  

Na marginesie:
     No właśnie, co z tą Przysięgą? Jeśli zacznę tu wyjaśniać w czym mylą się niemal wszyscy, którzy w mediach powołują się na jej zapisy to możecie, drodzy Państwo, odebrać mylne wrażenie, że krytykuję przeciwników Deklaracji, a nawet jeśli nie aż tak, to możecie pomyśleć, że uznaję Deklarację za nie stojącą w sprzeczności z tym co wcześniej zadeklarowali lekarze... Poradzę tylko tym, którzy publicznie występują lub publikują, aby jeszcze raz przeczytali treść tzw. Przysięgi Hipokratesa, a potem uświadomili sobie, że naszych lekarzy obowiązuje Przyrzeczenie Lekarskie, nie ten pierwszy tekst. Zresztą gdyby żywcem brać słowa przypisywane Hipokratesowi, to szybko uznalibyśmy, że nie w całej rozciągłości przystają do współczesnych realiów. 

Sądzę, że podpisanie Deklaracji przez lekarzy może wszystkim pacjentom wyjść na dobre, pod warunkiem, że znane będzie miejsce pracy sygnatariuszy. Nie wydaje mi się, aby przyznawanie się do wiary było czymś nagannym, wręcz traktuję to jako prawo wiernych. Natomiast twierdzę, że w służbie zdrowia nie ma miejsca na tego typu zapisy jak w Deklaracji wiary. Zatem czemu uważam, że Deklaracja mogłaby wyjść na dobre? Ponieważ lekarze z nią czy bez niej i tak swoje przemyślenia, idee oraz wiarę mają. Jeśli są bezkompromisowymi katolikami i wykonywali dotąd wyłącznie zabiegi oraz przepisywali leki według własnego sumienia a nie wiedzy medycznej, to żaden dodatkowy dokument usprawiedliwiający ich postępowanie nie był im potrzebny. Natomiast pacjenci nigdy nie mogli mieć pewności jakim światopoglądem kieruje się ich lekarz, aż do chwili gdy odmówił im zabiegu lub wydania recepty. Gdyby wszyscy zdeklarowali się z góry, to przynajmniej nie marnowalibyśmy czasu na lekarzy, którzy nie chcą nam pomóc w tym czy owym. Lecz aby dopełnić procedury rozpoczętej przez Deklarację, muszą ci co ją podpisali ujawnić swoje miejsce pracy. Inną kwestią jest natomiast czy w ogóle lekarz powinien kierować się w zawodzie przykazaniami wiary. Moim zdaniem nie, lecz do świeckości polskiemu państwu bardzo daleko, a zatem dziś nie każdy ze mną się zgodzi. 
Tak jak słowa Przysięgi Hipokratesa są już niedzisiejsze, tak i język Deklaracji wiary. Przeczytaliście go uważnie? Z jednej strony cofa nas on stylistycznie do zamierzchłych wieków - choćby nazywając kobietę, nie używaną już formą "niewiasta" - z drugiej strony odnosi się do zagadnień współczesności - potępiając metodę zapłodnienia in vitro. Punkt 3 zaczynający się od "Przyjmuję prawdę, iż..." z automatu ignoruje istnienie choćby hermafrodytów, co samo w sobie jest tak nienaukowym podejściem jak uznanie, że odpowiednie pozycje seksualne mogą zagwarantować poczęcie potomka określonej płci. Punkt 5 - co tu u licha robi antropologia chrześcijańska i teologia ciała? Królestwo za klarowną odpowiedź! Zwłaszcza na pierwszą część pytania. Co ma lekarz do wiatraka? Ostatni punkt to zagwarantowanie wykonywania czynności zawodowych w zgodzie z sumieniem - przecież i tak w ten sposób się to odbywa, a odpowiednie przepisy prawa medykom ten przywilej gwarantują.
Nad czym więcej się tu trząść? A no tak, encyklika... Wyjątek z tego dokumentu, którym opatrzony jest tekst Deklaracji znalazł się tam oczywiście nie przypadkowo, przywołuje bowiem encyklikę dotyczącą przede wszystkim małżeństwa, kontroli urodzin oraz prokreacji. Jak można się domyślać papież Paweł VI piętnuje metody antykoncepcji, roztaczając wizję w której władze państw mogą na społeczeństwa nakładać ograniczenia urodzin i tym samym ingerować w najgłębiej intymne sfery życia. W powyższym temacie Kościół - wówczas - zachęca człowieka, aby nie rezygnował ze swych obowiązków, zdając się na środki techniczne. I pisał to człowiek, który z własnej woli zrezygnował z obcowania z kobietą, płodzenia dzieci i ich wychowywania, który przynajmniej oficjalnie nigdy nie podjął tego, co jego zdaniem jest naturalne dla ciała człowieka. W encyklice papież zapisał: [...] należy bezwarunkowo odrzucić - jako moralnie niedopuszczalny sposób ograniczania ilości potomstwa, bezpośrednie naruszanie rozpoczętego już procesu życia, a zwłaszcza bezpośrednie przerywanie ciąży, choćby ze względów leczniczych". To zdanie z całą pewnością urzekło autorkę Deklaracji, panią Wandę Półtawską, która z racji słusznego wieku (93 lata) od dawna nie musi już obawiać się, że ciąża zagrozi jej własnemu życiu. Pomijając nieprzemyślany tekst Deklaracji, oddaję jej honor jako matce trójki dziewcząt - przynajmniej nie można o niej powiedzieć hipokrytka w tym przedmiocie.

Wszystko to podparte jest wielowiekową tradycją, prawami boga chrześcijańskiego, autorytetami kościoła katolickiego. Wszystko to przy jednoczesnym przemilczeniu faktu, że antykoncepcję znano nim powstał Kościół, nim pierwszy papież przywdział suknię, nim spisano boskie prawa. Wszystko to próba cofnięcia ludzkości z drogi postępu o co najmniej pół wieku. Wszystko to mnie nie dziwi, albowiem co stulecie ktoś próbuje zatrzymać prąd postępu i raz na jakiś czas komuś się to udaje.

A teraz zupełnie nie poważnie stara piosenka Monty Pythona, którą nie mam na celu nikogo obrażać, bo to w końcu komediowe podejście do kwestii prokreacji.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz